Poranne despresso czyli potargane za kulisami i laotańska przygoda.

IMG_2433_smaller

ENGLISH VERSION BELOW

Mowi się, że dwoje to najlepszy układ, a troje to już mały tłum. Mówi się też, że w kupie siła. Postanowiliśmy więc rozłożyć naszą kupę na czynniki pierwsze i pokazać jak wam, jak wygląda nasza podróż zza kulis.

Agata

DSC03450_smaller

7:00. Czas już wstać. Poranek taki piękny, słońce wschodzi, ptaki śpiewają, tyle żrzeczy do zrobienia… Najlepiej byłoby usiąść, zacząć ten nowy dzień od filiżanki kawy i pomyśleć co ciekawego moglibyśmy dziś robić. Hmm, reszta śpi.. będę sama pić tą kawę? To może wstanę i poczytam. Hmmm.. ale jak to skoncentrować się na czytaniu bez kawy? Jak wypiję sama, to co będę pić jak oni wreszcie wstaną? To pokrzątam się, może się obudzą.W końcu przyjechaliśmy tu, żeby zwiedzać, a nie spać! Halooo!

Pibik

IMG_2394.JPG

Śpię. Mam nadzięję, że to może dziś będzie ten dzień kiedy choć raz w życiu się wyśpię. Ale nie. Słyszę jakieś niepokojące dźwięki. Próbuję je ignorować, ale się nie da. Sięgam ręką po telefon, otwieram jedno oko i sprawdzam godzinę.

7:10. Szelest reklamówek. Ani razu nie dadzą się wyspać człowiekowi. Trzymam oczy twardo zamknięte udając że nic nie słyszę. Po 10minutach się wkurzam, otwieram oczy i mówię: „Cześć”. Agata gotowa do wyjścia odpowiada mi cichym „Cześć. Wychodzę na kawę”. W tym momencie wiem, że mogę zamknąć oczy i spać dalej ale sumienie mi nie pozwala, więc zwlekam się z łóżka.

Mój wymarzony dzień to wstać późno, chodzić wcześnie spać, w dzień dużo jeść i leżeć. W podróży najważniejszy jest wypoczynek.

Jens

IMG_2499_smaller

Rano to dla niego słowo tabu. Najlepiej nie odzywać się do niego dopóki nie wypije dobrej kawy. Broń boże zadawać pytania.. Wszystko skutkuje niepotrzebną, dwudziestominutową dyskusją. Nawet proste pytanie dotyczące ładowarki czy pasty do zębów może wywołać wielką burzę. Więc lepiej nic nie mówić, i nie patrzeć. Najlepiej wyjść i zostawić w spokoju aż sam nie wypełznie na zewnątrz.

Energii do życia nabiera dopiero wieczorem, kiedy to Pibik już dawno śpi, a Agata wciąż jeszcze walczy ze sobą, żeby móc mu potowarzyszyć.

Jens niedawno odkrył w sobie pasję do fotografii. Od miesiąca podróżujemy szlakiem sklepów Canon szukając nowego obiektywu, statywu, karty pamięci, osłonki, filtra, czy też.. uwaga… szarej kartki.

Jens podróżuje z nami już kilka tygodni, ale często wydaje mu się, że wcale nie opuścił swojego kraju. Dookoła wszędzie słychać język niemiecki, czasami jest tak poirytowany głupimi turystami, że w awaryjnych sytuacjach postanowił udawać rosjanina i nieprzyznawać się do swojej nacji. Przybrał imię Jegor, więc często wołamy za nim „Dawaj, dawaj!”.

Także widzicie jacy jesteśmy różni. Organizacja bywa problematyczna, a samo słowo „plan” wywołuje głuchą ciszę. Zdarza się że wymeldowujemy się z hotelu, po czym zanim postanowimy co chcemy dalej robić, wprowadzamy się z powrotem. Często nie mamy żadnego planu, a kiedy próbujemy planować na bieżąco, to okazuje się że dzień jest dla nas za krótki i nie robimy nic poza planowaniem tego co moglibyśmy zaplanować. No może poza kosztowaniem lokalnej kuchni. To nam wychodzi. Tak jak i pieniądze z portfela. Dosyć sprawnie 🙂

IMG_2380_smaller

IMG_2375_smaller

Jeśli chodzi o zakwaterowanie.Czasy młodzieńczego autostopu po Europie, kiedy spało się gdzie popadnie, byle przetrwać do rana, już się dla nas skończyły. Teraz potrzebujemy trochę komfortu, mamy swoje małe wymagania… Nie rezerwujemy  jednak nic wcześniej, no bo co tam można zobaczyć w tych internetach. Przyjeżdżamy na miejsce , zazwyczaj dawno po zmroku, wyczerpani po całym dniu podróży. Rozpoczynają się wielkie poszukiwania. Jest nas troje, nie dwoje, więc najlepszy byłby pokój trzyosobowy. Może być też dwu, ale dwa łóżka, no i cena.. jak za dwoje. Przecież nie będziemy się cisnąć i dopłacać. Najlepiej żeby było okno. Nie, musi być okno. I żeby było gdzie powiesić hamak. Najlepiej żeby był ogród, dużo drzew i widok na jakąś wodę. Lubimy wodę i drzewa. Tutaj nie, bo kawa tylko instant, albo pranie za drogie Tutaj nie, bo ten facet się krzywo patrzy i nie był zbyt miły. Tu nie widać rzeki. Tu nie, bo za dużo „naszych”. Ten ma „backpacker” w nazwie, a my przecież szukamy czegoś bardziej autentycznego i lokalnego.

Poszukiwanie jedzenia też bywa komiczne. W azjatyckich krajach na śniadanie głównie jada się zupę z dużą ilością mięsa i makaronu. Mimo że zajadamy się nią na wyszstkie pozostałe posiłki, to na śniadanie próbujemy znaleźć coś bardziej w europejskim stylu. Gdzie by tu znaleźć jajecznicę… I może jakieś warzywa. O warzywach możemy zapomnieć. Chyba, że sami zdobędziemy je na targu. Ser to nasze najodleglejsze marzenie. Sera tutaj nie uraczysz, a nawet jeśli to zrujnowałby twój portfel. Ogólnie dużo marzymy. Leżenie i marzenie o jedzeniu „z domu” to jedna z naszych podróżnych rozrywek. Jak to się dzieje, że zawsze chcemy najbardziej tego czego nie możemy w tym momencie mieć? Zapewne jak wróćimy do Europy będzięmy tęsknić za tą azjatycką zupą.

No to tyle o nas. Skoro to miał być post o Laosie, to może przejdźmy do meritum.

Nie możemy powiedzieć za wiele o tym kraju, bo niestety stał się dla nas jedynie droga tranzytową do Wietnamu i spędzilismy tam zaledwie kilka dni. Wybraliśmy mało uczęszczaną granicę pośród gór, w związku z czymna pierwszy transport musieliśmy czekać dobre dwie godziny.

IMG_2520_smaller

Do małego miasteczka Hongsa dojechaliśmy busikiem. Wynajęliśmy mały pokoik z zabawnym regulaminem, po czym udaliśmy się na poszukiwanie jedzonka.

20170227_075031.jpg

Szczęście w nieszczęściu, jedyne co udało nam się znaleźć było małe stoisko z grillem. Nie byliśmy zachwyceni widząc grillującą się trawę, jednak niepozorne przysmaki zaskoczyły nasze podniebienia i do dziś wspominamy ten wieczór jako najciekawsze doświadczenie kulinarne w Azji.

Na drugi dzień łapanie stopa – próba nrumer dwa… Skończyło się znów w autobusie, który właściwie po nas przyjechał na wylotówkę, bo cała wioska już wiedziała, że tam jesteśmy, oczywiście zastanawiając się co my wyprawiamy 😉

Nie czytaliśmy zbyt wiele o tym gdzie pojechać Gdzieśtam obiło nam się się o uszy dwuczłonowe miasteczko na „V”. Przypasowało nam, że znajduje się w odpowiednim miejscu na mapie i jest bogate w naturalne atrakcje, więc bez większych przemyśleń, ruszyliśmy tam. Pierwsze co zobaczyliśmy po dotraciu to grupy pijanych europejczyków wracających z popularnego tutaj tubingu (spływ rzeką w gumowym kole). Naszym zniesmaczonym oczom ukazała się goła dupa pewnego rozwrzeszczanego „białaska”. W momencie odechciało nam się tubingu i całego Vang Vieng. Ominęliśmy więc całą imprezową część miasta i ukryliśmy się w pięknych ogrodach po drugiej stronie rzeki.

DSC03563_smaller

IMG_2228_smaller

DSC03463_smaller

Tam cieszyliśmy się życiem i tym że za jedzenie i drinki płacimy dopiero przy wymeldowaniu 😉 Tam też postanowiliśmy dać skuterom kolejną szansę i pozwiedzać okolicę. Piękne jasnikie, laguny i przede wszystkim małe wioseczki pełne bawiących się dzieciaków i pola z krowami 😉

IMG_2250_smaller

IMG_2235_smaller

IMG_2356_smaller

IMG_2200_smaller

IMG_2199_smaller

DSC03506_smaller

Wycieczka była pełna atrakcji. Pibikowi po 20min pękła dętka, a Agata zapomniawszy wyłączyć silnik, wysłała skuter w samotną podróż. Skończył sromotnie na asfacie, 20m dalej, cały poobijany. Biedaczek.

DSC03481_smaller

DSC03497_smaller

DSC03476_smaller

IMG_2334_smaller

DSC03550_smaller

Mieliśmy też okazję zobaczyć jak toczy się życie w niewielkiej i zaskakująco przyjaznej stolicy. Mimo, że nie było tarm szczególnie dużo do zwiedzania, to cieszyliśmy się spacerami nad potężną rzeką Mekong. Miło było popatrzeć na spotykających się na zachód słońca mieszkańców, żeby współnie uprawiać fitness. Ze względu na bardzo małą ilość turystów i spokojną atmosferę, miasto zdecydowanie przypadła nam do gustu.

DSC03568_smaller

IMG_2446_smaller

DSC03622_smaller
Wasn’t it supposed to be… America first?

DSC03585_smaller

DSC03594_smaller

DSC03606_smaller
Polacy sa wszedzie.

DSC03615_smaller

Z Vientiane wzięliśmy owiany złą sławą nocny bus do Wietnamu. Po przeczytaniu opini w internecie byliśmy przygotowani na prawdziwe piekło. Na szczęście autobus okazał się dużo bardziej komfortowy niż Polski Bus 🙂 I całkiem szybki… Przytoczymy wam krótki dialog z autobusu..

Agata:Stara, nie wydaje Ci się że ten bus jedzie jakoś za szybko?

Pibik: Trochę tak, ale przynajmniej droga prosta.

A: Ale będą góry, w ch.. góry. A ten kierowca jest jakiś szalony.

P: Może nas porwał, ale nie martw się, jak umierać to przynajmniej wygodnie.

A: Noo stara, leżymy tu prawie jak w trumnie.

P: No stara, co zrobisz, przecież nie wysiądziesz. Jak umierac to przynajmniej razem.

A: A mama?

P: Będzie wiedziała, że umarlas robiąc to co kochasz.

A: A Kasia? Przecież wieziesz jej prezent urodzinowy.

P: O nieee, faktycznie, nie mam zamiaru tego taszczyc cala wieczność.

A: A daj spokój z tymi plecakami.. wystarczy że je taszczymy za życia.

No więc. był szybki. Kiedy jechał 😉 bo w pewnym momencie kierowca postanowił się zatrzymać i nie informując pasażerów, zrobić sobie 6h drzemeczkę. Tak zakończyliśmy przygodę w tym kraju.

IMG_2518_smaller

Mimo że wizyta w Laosie była najkrótsza, a ze względu na drogi transport i niespodziewane wydatki, okazała się bardzo kosztowna. Ale nie żałujemy. Ani trochę. Laos zupełnie nas zauroczył przepiękną przyrodą i ludźmi o wielkim sercu.

ENGLISH

They say “Two is perfect but three is a crowd” (Johnny, The Room movie). They also say the group has more power. So we decided to spread out our group and see how it really is.

Agata

7:00. Time to wake up! This morning is sooo beautiful. Sun is shinning and the birds are singing. So many things to see! It would be perfect to start this day with a cup of coffee and plan what we can do. mm… the rest is sleeping. So am I gonna drink this coffee alone? So maybe I get up and read a bit. But how to concentrate on reading without a coffee? If I drink it now, then what I will drink when they finally get up? Maybe I will bustle a bit and maybe they will wake up. We didn’t came here for sleeping. Halooo! 

Pibik

I am sleeping. I hope tonight is gonna be the night when finally, at least once in my life I get enough sleep. But no. I hear some strange noises. I try to ignore it but it’s not possible. I check time on my phone and it’s 7:10. The noises are definitely Agata’s bag. I keep my eyes closed and pretend I hear nothing. After ten minutes I can’t do this anymore. They will never let me sleep enough. I open my eyes and say “Oh hi Agata”. She is already dressed and ready to go, quietly says “I’m leaving for coffee”. In this moment I know I can close my eyes again and go to sleep but my conscious doesn’t allow me and I slowly get up.

My dream day would be get up very late, go to sleep very early, eat a lot and lay down. When traveling, the most important thing is to relax.

Jens

Morning is a tabu for him. It’s the best not to talk to him before he gets a good coffee. Or double. Flat white. God forbid, don’t ask any questions… Everything is creating a twenty-minute pointless discussion. Even very simple questions like “where is the phone charger?” can start a real storm. So not to talk, just leave and let him do things his way. The real energy comes in the evening, when Pibik is already asleep and Agata tries to keep her eyes open to be a good companion.

Jens recently discovered in himself a passion for photography. For over a month we follow a path of Canon shops to get some new lens, tripod, memory card, a fliter or even…. A grey piece of paper. The real grey.

Jens is traveling with us for few weeks already but it seems for him a bit like he never left his own country. Everywhere german tourists. Sometimes he gets so iritated of all the stupid conversations we overhear, that he pretends to be russian and we call him Jegor.

So you can see how different we are. It’s quite problematic to organize ourselves and when somebody says a forbidden word “plan”, then comes a long silence. Sometimes we check out from hostel and before we manage to decide where to go next, we check back in again 😉 Very often we don’t really know what to do and when try to organize something last minute, the day becomes too short and we do nothing except for planning what we could have planned to do. Oh no no no, we are experts with trying local food. Its’s going great for us.

A little bit about accomodation.. The times when we were young, fit and beautiful are long gone… we could sleep anywhere during our hitchhiking trips. Now we are old and need more comfort. We don’t really book anything in advance. We don’t belive in internet. We come to a new place, when it’s already dark, after a long and exhausting day of travel and then starts a big search. And drama. We are three, not two. Yes we would like a triple room. Can be also a double but it has to be with two beds. And. price.. like for two. We don’t want to squeeze in one bed and be overcharged (already tried that)! It would be great it there was a window. No, there has to be a window. And there has to be a place to hang our hammocks. You know, to have a proper relax 😉 There also should be a garden. At least some trees and a view at some water. We like water. We like trees. Jens likes buildings. Here not cause for breakfast they only have instant coffee, or laundry service is too expensive. There not cause the this guy is strange and he wasn’t so nice to us. There is no view on the river. There is too many europeans. This one has a “backpacker” in name and we are OBVIOUSLY not backpackers (we wish) and we search for something more authentic and local. Of course.

Searching for food can be surprisingly funny. In asian countries the most popular breakfast is a noodle soop with meat. Even though we eat this fucking soup for all the other meals (cause sometimes is impossible to find anything else), for breakfast we are trying to find something with a little piece of bread.. and maybe some eggs? Vegetables? Please?? No way. You can forget about it. Cheese is our biggest dream. We love cheese. Even if you find it, you cannot possibly afford it. We dream a lot in here. Laying in our hammocks and dreaming about food is our favourite entertainment. How does it work that we always want the things we cannot get? For sure back home we will dream about this soup and we bet after how many days after coming back we will visit an asian restaurant.

That’s it about us. This post is supposed to be about Laos. So let’s start..

We can’t really say that much about this country because unfortunately we didn’t have enough time to spend there more than just few days. We chose a little border in the middle of the mountains and there were no cars coming this way so for the first transport we had to wait good few hours.

To a little town called Hongsa we arrived by a little blue bus. We took a little room with funny rules and after that we went searching for food. In the whole town there was only a little stand with barbecue… if you can call some grass grilled a barbecue. But we had no choice, ordered this things and got really surprised by how good it was. Until now we think of this evening as the most unusual food experience we had in Asia.

The next day we tried to hitchhike again. And again we ended up in a bus. The bus actually came to pick us up cause the whole town knew where we are and were wondering what we were doing. We didn’t read that much about Laos but somewhere we overheard that there is a nice town surrounded by a lot of natural attractions. It was also more or less on our way so we decided to go to Vang Vieng. The first thing we’ve seen after arriving was naked ass of drunk europeans coming back from tubing, really popular activity. In this very moment, we lost all the interest we had about this place. So we walked pass the whole party area and found a hidden place with a huge garden. There we could enjoy life and pay for all our drinks and food when we check out. So it felt like it’s for free! 🙂 We also decided to give motorbikes a second chance. We made a tour to see all the caves, lagoons, beautiful green fields with cows and villages full of cute children. The tour was definitely full of atractions. After twenty minutes Pibik’s moto got a flat tire and Agata forgot to turn of the engine and sent the bike in a lonely journey. It ended up poorly, twenty meters further on the asphalt.

We also had a chance to v a litisittle and really nice capital, Vientiane. Even though there was not that much to see or do, we really enjoyed walking by the Mekong river at sunset and watching locals do their fitness. Thanks to a chilled atmosphere and very few tourists, we really liked the city.

From there we took a famous of being horrible night bus to Vietnam. After reading reviews in internet, we were prepared for real hell. Fortunatelly it wasn’t that bad, it was way more comfortable that the buses we have in Europe 🙂 And quite fast…

Let us quote a little conversation we had on the way…

A: Dude, this bus is going really fast, don’t you think so?

P: A little bit, but at least the road is straight, don’t worry.

A: But soon there will be mountains, big fat mountains. And this driver is crazy I think.

P: Maybe he is a terrorist and he kidnapped us. But if we were going to die, at least we die comfortably,

A: Right dude, it’s almost like in a coffin here.

P: Dude, what we can do, it’s not like we can just get off. At least we will die together.

A: And what about mom?

P: She will know that you die doing the thing you love.

A: And Kasia? You have a birthday gift for her in your bag.

P: Oh shit, I don’t wanna carry this gift for eternity..

A: Oh come on, to the paradise with backpacks? Isn’t it enough we are carrying it here?????

Yeah, we didn’t die. Soon after this conversation the driver decided to take a quick nap. Yes, six hours. What a nice nap. He just forgot to inform any of the passengers. That’s how our Laos adventure ended. In the morning we woke up in Vietnam.

Even though our trip in Laos was super short, due to expensive transport and unexpected expences, it happened to be the most costly. But we don’t regret at all. Laos and it’s beautiful, untouched nature and amazing people totally stole our hearts. We will come back! For few months not for few days.

ENGLISH