OK OK OK
Posta z Peru jak nie bylo, tak nie ma I nie wiemy kiedy bedzie. Ale bedzie. Obiecujemy.
Za to my ju jestesmy. Po dlugich lotach, trzech przesiadkach, dwoch nieprzespanych nocach, niepokojacych turbulencjach, chinskim standardzie, ledwo zywe zostalysmy odebrane z lotniska I mialysmy mini wigilie. W samochodzie, z goraca herbata, prezentami, wietnamskim jedzeniem, bozonarodzeniowa kartka od cioci Agaty. Do Drezna jechalismy nieco okrężną droga, zahaczając o polski żurek na przygranicznej BP 😉
Wrocilismy najpierw do Agaty dresdenskiego domu i pierwsze co spelnilysmy swoją zachcianke , która bylo napicie sie grzanca 🙂
Pibik w sandalach i skarpetkach (bo bagaż postanowił zostać w Brazylii) w sklepie dostała nawet darmowy chleb. A później poszlisy szukać jej butów w szafie miejskiej.
Co to był za szalony dzień!!!
Teraz, już wyspane, jedziemy dalej, podróż wciąż trwa. Mkniemy Oranginą po autostradzie, na techno party do Krakowa, bo zyjemy czasem poldniowomerykanskim i nie mozemy spac do rana.
P.S. wiecie czy cos się dzieje dziś w Krakowie?